Że ucieszył się zajączek,
gdy mu w lesie nie kazano
ryczeć strasznie tak jak lew.
Że się lew ogromnie wzruszył,
gdy nie musiał jak zajączek,
zwinnie czmychać między bez.
Że się żabka ucieszyła,
gdy jej wyłupiastych oczu
bóbr palcami nie wytykał.
I że bóbr się zarumienił,
gdy mu dużych, przednich zębów
żaden żab nie wypominał.
Że się klown już nie obawiał
gdy w swej prostej klowniej główce
wielkie myśli gdzieś pogubił.
A filozof, smutas stary,
szczerze w duchu się uśmiechnął,
że go takim klown polubił.
Że nie muszę być Einsteinem,
Bilem Cosby, czy Mathenym,
grać, udawać, stroić miny,
robić teatralne sceny.
I że mogę, tak po prostu
swoim własnym byciem być.
Że mnie takim dziś przyjęłaś…
…chcę o Tobie dzisiaj śnić.
Mojej Magdzie
Warszawa, 2.07.2002.