Z dziękczynieniem w progi Twoje spieszę
ze ten czas tak niecodzienny i fajowski ze wszech miary.

Za łaskawość zrozumienia
gdym kłopocząc się nie mało brakiem forsy się podzielił.
Za herbatę oraz pizzę, żeś nie mogła zjeść jej całej.
Za rozmowy o muzyce.
I winogron sznur zielony, ślizgi parkiet, napój z jabłek.
Za orzeszki, chrupki słodkie, żem mógł zjeść napoleonkę.
Żeś słuchała się mnie w tańcu,
czujną i wrażliwą była na krok, którym proponował.
Za słów kilka o hazardzie, duże stołki przy bilardzie.
Za nad ranem szybki powrót bez wysiłku nóg zmęczonych.
Za do snu przygotowanie, duże niedzielne śniadanie.
Spacer parkiem, żółte liście,
blask miłości co w rodzinie Twojej świeci dnia każdego.
Za wyprawę by odnaleźć mojej tożsamości dowód.
I za życia ocalenie gdym rozgadał się szalenie
nie zważając co mnie z boku mogło rozjechać w półkroku.
I gdy czas opuścić było Białostockiej ziemi skraj,
zatroszczyłaś się Danuśka o zawartość mego brzuszka.
A gdym w swojej zuchwałości i nie skrywanej śmiałości
skradł buziaka Ci słodkiego, nie zganiłaś mnie niecnego.

A więc niechaj Twe marzenia doczekają się spełnienia
jeśli za dobrem zmierzają i Twe szczęście w sobie kryją.


Danusi Bastek po półmetku.
Warszawa 16.10.1995