Że taki leń ze mnie o poranku,
że puzdereczko nie cacy
– to nic?
Że lewostronne skręcenia,
i że tak rzadko prasuję
– to nic?
Że dziury mam w ulubionych,
a włosy łatwo policzyć,
że głośnik wciąż rozebrany
– to nic?
I że koronki przeoczam,
że se nie możesz pogadać,
i że się muszę jak kłoda na wieczór uwalić
– to nic?
To nic, że tak lubię z chłopakami przed sklepem,
że na randki Cię codzień do Kościoła zabieram,
że już kwiatki nie rosną, a Szuja to nic
i że garki tak lubię oglądać?
To nic?

Takie tam szczęścia ma ta Moja Żona Najlepsza.


Moje Magdzie
w rok i miesiąc po ślubie
Warszawa, 7.09.2005.