To jedno zaburzenie jedności u źródeł
nosi w sobie błogosławione znamiona.
Odpoznany w oczach własnych jako ten,
co ma wartość i moc nadawania imion
odkrywa, że jest sam, że jest inny.
Tak zasypia, pełen godności i smutku.

Budzi go ból serca, co żebra rozrywa
i samotność większa, niźli była pierwotnie.
Inność już nie wypełnia znaczeń samotności –
– w rozdartym sercu zagościła tęsknota.

Zatęsknił za ciałem podobnym do jego,
za ową pomocą w byciu tym, kim miał być – obrazem.
Zatęsknił za jednością już nie w sobie samym,
ale za jednością pomiędzy…

I wzruszył się, widząc jak bardzo jest inna.

Mojej Magdzie i Małgosi,
Warszawa, 08.03.2007.