Wzrusza się ze wzruszenia,
wzrusza się z zasmucenia,
że nie wszystko się dobrze i pięknie udaje.
Potem kuca o świcie
i tobołek obficie niczym serce ufnością
kanapkami napełnia.
Nim pełnia do łóżka jasne słońce ułoży,
swe usta na komórce najczulej ułoży.
Zrobi potem zakupy,
przerwie granie, bym zupy zjadł choć trochę,
nim wrócę do swych zajęć tak ważnych.
Potem będzie prasować, ulubione układać,
czule szczotki do zębów mej końcówkę drapać.
A na koniec poczyta, o me smutki zapyta,
zegnie świecie kolana i już potem do rana
myśleć będzie zaspana, czy mi rano dać jabłko,
czy też raczej banana.
Bo na męża korzonki nic nad gorliwość Żonki!
Kocham Cię, Magduś!
Mojej Półrocznej Żonce
Warszawa, 7.02.2005.