Czy stanie się kiedyś symbolem złączenia, synonimem aktu,
co ciała zjednoczy, a innym w początku brać udział pozwoli
radośnie?
Czy wtulę się kiedyś tak mocno w Twe ciało, że w sobie odczujesz
zachwyt mej miłości, a oddech pospieszny ogrzeje Twe usta
spragnione?
Czy będę mógł z Tobą zatrudnić Niebiosa, do pracy owocnej
nad dziełem stworzenia, by głośny płacz dziecka życiu chwałę złożył
raz jeszcze?
Czy Twoje ramiona będą mym zakonem, spokojnym klasztorem,
gdzie miłość dojrzewa, z sanktuarium życia wewnątrz Twego łona
… mojego?
Czy oprę swą głowę na ciepłych Twych piersiach, by słuchać
jak serce krew rytmicznie toczy, by mogła odmierzać okresy i czasy
jak wiosna?
Nie słuchaj, nie pytam, nie proszę, nie ja,
lecz Dawca Upojny odpowie.
Autobus czerwony przez ulice mego miasta mknie…
A ja wiem i Ty dobrze wiesz, że miłość – dziki wiatr
– wieje gdzie chce.
Mojej Ulubionej Dziewczynie
Warszawa 19.12.2002.