Czy jesteś duża, czy też malutka,
czy masz lat siedem, czy siedemnaście,
czyś jest blondynką, czy wręcz przeciwnie
jedno się liczy, a to no właśnie…

W zdaniu poprzednim sensu nie szukaj
bo prędzej igłę w sienie odnajdziesz.
Ja jeno grać na gitarze umiem
i gdzież by mi tam pisać poprawnie.

Lecz czasem przyjdą dni tak szczególne,
ktoś się urodzi, lub ktoś zestarzeje,
że trzeba mocno umysł wytężyć
by oddać to, co w sercu się dzieje.

Starą już jesteś panno Moniko!
Za te mi słowa w dziób się należy.
Lecz co ja poradzę! Taka jest prawda,
że osiemnasty już roczek Ci bieży.

Ja już co prawda mam kilkadziesiąt
w końcu dwie dychy nie byle co.
Baby mnie nie chcą, w kościach już strzyka.
A tak niedawno nieźle mi szło.

Lecz za trzy lata i Cię to czeka.
A już i teraz od pieluch stronisz,
nocnika pewnie też nie posiadasz,
czasu na lalki pewnie nie trwonisz.

Za to za roczek będziesz już mogła
do kina chodzić od lat osiemnastu.
Co, już chodziłaś! To fe Moniko!
Tylko mi nie rycz i nie skacz z mostu.

No toć to w końcu nic tak strasznego
jakby się mogło na pozór wydawać.
Pewnie strzelali, lub też o zmroku,
że się całują zaczęli udawać.

Lecz ja Ci mówię, wszystko to bajka.
To manekiny, nie żywe człeki.
Przeca wiesz dobrze, jako to bywa.
Od całowania się robią wypieki.

Dlatego też ja nie będę dziś czynił
zadości naszej narodowej tradycyji
i nie wypowiem „wsiewo charosziewo”
bo „goworic po ruski mnie nie ucili”.

Dam Ci po prostu cztery buziaki:
w nosek, policzki, usteczka i czółko.
Tak będzie fajowo (przynajmniej dla mnie
z resztą ja mogę chyba tak w kółko).

Wraz z buziakami życzenia składam,
Bożej opiece polecam Ciebie,
byś od tej pory, po siedemnastce
żyła z radością jaka jest w Niebie.

I chłopa życzę Ci porządnego,
godnego Twojej miłości doń.
Byś mogła kiedyś mu podarować
swe serce, duszę, myśli i dłoń.

I byście razem byli szczęśliwi,
dzieciaków mieli, że ho, ho,
a miłość wasza ciągle wzrastała.
A je a o, a je a o.

Fiu, fiu.


Monice Kulikowskiej.
Jesień 1992.