I gruchnął raz jeszcze…
Już mocniej nie trzeba.
Nie wstanę by drugi nadstawić.
Bo nie chcę, nie umiem,
nie kocham, bom zły…
Nie całuj – nie wierzę!
I nie proś – dam kamień!
Bo świętość po grzechu nie rodzi się nagle.
A drażni gdy powód znienacka umyka
i każe mi sądzić, żem złość swą wymyślił.
Prawia dwa lata po…
Warszawa, Łazienki, 21.06.2002.