Rozjaśnia się.
Rozjaśnia się w głowie i na dworze.
Świeci jak w czerwcu po raz dwudziesty drugi.
Z każdym dniem jaśniej i jaśniej,
choć słychać to dopiero po fazie księżyca.
Dziwne to słońce,
któremu czas dodaje jasności.
Nie wypala się,
nie niknie,
nie kurczy w żarze własnej mocy.
Czy widział kto kiedy kwitnące słońce,
wiecznie kwitnące,
jak ogród pochwycony barwnym pędzlem mistrza?
Zmysły nie uchwycą woni, która się nie nuży.
Zmienność ich pokarmem i przyjdzie im umrzeć.
Jakże więc mogą uchwycić promienie?
Dziwne to słońce, które się nie nuży
niezmiennym poranka wczesnego budzeniem.
Zaśpiewam Ci piosenkę
– w H-dur, na trzy czwarte,
z tekstem o wolności,
z synkopą na dwa.
,,Raz i i dwa trzy i,
raz i i dwa trzy…”
i cmoknę Cię szybko w przedtakcie do Cody:
,,Nie ugaszą jej rzeki,
nie zdławią jej wiatry,
choćby chwiały się Tatry
– nie zatopią wody.”
Z najświeższych promieni uplotę wiązankę
i puszczę jak marzannę ze strumieniem wiatru
na wieczną chwałę słońca,
na świętą ucztę ogrodów
– Gloria in excelis!
Ten zapach znużenia nie znajdzie powodów.
Dobra nowina o zaćmieniu słońca:
W ogrodzie promiennym wiosna nie ma końca.
Mojej 34-miesięcznej Dziewczynie
Warszawa 26.04.2005.