I tak cieszę się okrutnie,
gdy mi marzeń swych ukrywać pod poduszką nie trzeba.
Kiedy mogę na głos wyrzec
jak bym chciał, a jak chcieć nie chcę,
czego pragnę, a co jest zbytkiem w moich oczach
takowoż nadmiarowym jak i nieprzydatnym.
I gdy ból takowych odkryć
jest z lubością przyjęty,
me dziwactwa jak normalność
swoje miejsce znajdują,
to już wiem, że ta przemiana,
która z Tobą przyszła,
nie jest w życiu rewolucją,
co struktury burzy,
ale nowym upiększeniem
kształtów dawnych struktur.
I tak bardzo chcę podtrzymać ten kierunek drogi,
co miłości ku innym kierunkom nie gubi.
Mojej Dziewczynie
Warszawa 7.10.2002.