,,Gdzie dwóch, albo trzech, albo troje…
gdzie się zbierze siedemdziesiąt w Imię moje.
Gdzie Zawisza – Maciej księdzem będzie,
gdzie honoru klerykom za grosz nie ubędzie
jeśli dziewcząt animatorem jak Darek się staną,
lub jak Paweł dziewczętom animatorką oddaną.
I gdzie Kasia, Marysia, Dwie Gosie, Monika
czuwać będą gorliwie czy zanadto nie znika
zapał w sercach dziewcząt, by być jak Maryja,
posiąść wdzięk ten szczególny, co nigdy nie mija.
I gdzie męskie żywioły i śmiałe pragnienia
Bartek wraz z Michałem prosto do spełnienia,
co szczęście prawdziwe niesie poprowadzą.
Gdzie Kazia z Danusią solidnie jeść dadzą.
Gdzie Michał spiżarni strzec będzie gorliwie,
a Sylwek muzyki nauczać poczciwie.
Tam, gdzie Matką mój Kościół ośmielą się nazwać
i opiekę mej Matki nad Kościołem poznać.
Gdzie na stopień trzeci formowania wstąpią,
gdzie w opatrzność Niebieskich Zastępów nie zwątpią,
kiedy przyjdzie im jedność odnaleźć w wielości
zakonnych zgromadzeń, hierarchii godności,
ruchów, stowarzyszeń, instytutów świeckich…
Gdzie w przepychu kościołów motywów kupieckich
i małości ludzkiej nie będą dociekać.
Na swą świętość do jutra gdzie nie będą czekać.
Tam gdzie miłość szlachetna wspólnotę buduje,
gdzie się każdy każdego innością raduje,
gdzie Piotrowy urząd szacunkiem się darzy,
gdzie nieśmiało o śmierci męczeńskiej się marzy…
Gdzie jest jutrznia, różaniec, adoracja, nieszpory,
tam, gdzie cisza nastaje w nie za późne wieczory.
Gdzie o wolność się serca wciąż zabiega sumiennie
i o prawdy poznanie codzień modli płomiennie.
Gdzie łagodność i pokój, gdzie opanowanie,
gdzie się liczy najmniejszych i najsłabszych zdanie…
…tam Ja jestem między nimi.”
Zadziwiłem was pewnie parafrazy tymi,
słów naszego Pana śmiałym rozwinięciem,
którem tu odczytał z drżeniem i z przejęciem.
Wiem to ja wraz z Tobą, że tak nie powiedział
dobry nasz Pan Jezus, kiedy sobie siedział
na jakimś kamieniu swe kazania głosząc
i o jedność serca swoich uczniów prosząc.
Lecz nam o to nie warto swej zaprzątać głowy,
gdyż nie było w tym czasie owej Częstochowy,
która by tak miłosiernie w Pallotyńskich progach
gościć mogła serce o stu czterdziestu nogach.
A ta dziś się stała domem dla nas wszystkich,
przez tych dni już trzynaście sobie bardziej bliskich.
I choć wiem, że nie wszystko wiernie tu wypełniamy,
że za późno wstajemy, że się często spóźniamy,
że kanapki najlepsze chętnie byśmy schowali,
a na nauce śpiewu równie chętnie pospali,
że dziesiątka różańca dłuży nam się i dłuży,
a przed Hostią w milczeniu adoracja nas nuży,
że z mszy świętej najbardziej rozesłanie lubimy,
a czas wolny od spotkań znacznie bardziej wolimy,
że nas mało ciekawi zakonników reguła,
że nas mniej do umartwień ciągnie niźli do stoła,
że nam pytać się nie chce, gdzie jest droga do słońca,
że najbardziej czekamy wszelkich pytań końca,
że nam wolność zbyt trudna,
że nam wierność zbyt nudna,
żeśmy wciąż małoduszni,
bardzo tak nieposłuszni…
To nie braknie mi wiary, że On jest między nami,
że wbrew naszej słabości, wciąż jesteśmy kochani.
I choć czasem jest trudno, to wciąż mam ochotę,
aby z grupą tych drani tworzyć Bożą wspólnotę.
Meldunek ONŻ III stopnia
27-28.07.2002.