Nie umiem jeszcze.
Słabość mnie zaskakuje
i kpi z moich starań.
Ale wiem, w Kim złożyłem nadzieję.

Odmawiam radości swym oczom.
Strzegę spojrzenia jak skarbu.
W wewnętrznym napięciu jak w tyglu
kształt swojej woli nadaję.

Miłość to trud,
jarzmo słodkie i brzemię lekkie.
Jak osła zaprzęgam leniwe golenie
w rydwan anielskich zastępów.

I rodzi mnie owoc prostego zmagania
jak rosą w słońcu łaskami skropiony.
I wiem, że gdy wytrwam, to nie ze starości,
lecz umrę z miłości do żony.

Mojemu (S)Mutkowi
Warszawa, 14.05.2003.