Za nic mieć tych, co Ją w szpetne szaty stroją,
wulgarne łachmany brudem postrzępione.
Co jej czasu nie dają by sama wyrosła,
lecz tyranią głupią rwą jej słabe włosy.
Za nic i mniej jeszcze…
A wtedy może, gdy jak nawóz będą,
jakie ziarno rozrzutnie przez wiatr rozsypane,
umierając powoli życia stanie się przyczyną.
Przetrą w końcu wyschłe, zaropiałe oczy,
zawstydzą na widok braku zawstydzenia,
usłyszą tętno pulsującej skroni
i pojmą w czym tkwi szczęścia tajemnica.
Gilczkowi
Warszawa, 14.02.2001.