Smutek ogarnął raz słonia Henryka.
A smutek u słoni tak szybko nie znika
jak to na przykład zającom się zdarza.
Spojrzał więc smętnie wprost do kalendarza,
by nabrać pewności, czy wieczór ma wolny.
Stwierdziwszy, że w czwartek ma przyjść konik polny,
podrapał się nogą w nie małą swą główkę
i wnet postanowił, by odwiedzić mrówkę.

Ruszył więc rychło do wrót swojej kumy,
by u niej rozproszyć te mroki zadumy.
A wiedzieć nam trzeba, iż mrówcze pomysły
nie raz już sprawiły, że smutki gdzieś prysły.

Jeszcze z daleka mrówka się śmiała,
widząc jak kurzu chmura nie mała
niosła się w koło z pod stóp jej kamrata.
Mrówka kochała go jak swego brata
i wielokrotnie był jej niezbędny.
Więc gdy już dotarł i wietrzyk jesienny
rozpędził po lesie piaszczyste drobiny,
krzyknęła radośnie, że te odwiedziny
są miłe jej wielce i na dowód na to
wnet poczęstowała go świeżą sałatą.

Siadł słoń okrakiem na stołeczku z trawy.
Czy ten to wytrzyma był nieco ciekawy.
I już nie usłyszał tej mrówczej uwagi,
że stołek nie zniesie aż tak dużej wagi,
tylko z łomotem wprost godnym siebie
runął jak kłoda prosto na ziemię.
Chcąc jakoś ukryć swoje zmieszanie,
nie przeczuwając, co zaraz się stanie
szybko się podniósł i usiadł na stole.
Ten był z zapałek… wnet był na dole!
To jeszcze bardziej go zawstydziło,
bądź co bądź trochę rumoru było,
nie chcąc więc łatwo dać za wygraną
usiadł na ławce… wnet był pod ławą!
Tuż obok stało łóżko z papieru:
,,Proszę! Nie siadaj, mój przyjacielu!”
– szepnęła mrówka błagalnym głosem.
Ten już tam siedział. A potem nosem
zwalił na ziemię flakon z kwiatami,
zgniótł telewizor, a kolanami
całkiem niechcący kopnął kanapę,
która się wbiła wprost w starą szafę.
Smutno zrobiło się biednej mrówce,
że rozum mały w słoniowej główce
i poprosiła, by sobie poszedł
tą samą drogą, którą tu doszedł.

Słoń się zamyślił. Spojrzał na mrówkę.
Podrapał nogą swą pustą główkę.
Wspomniał na słowa, co mama jego
zwykła powiadać czasem do niego:
,,Gdy się zasmucisz, bacznie uważaj,
byś innych smutkiem tym nie zarażał.
Kiedy ci prezent przyjdzie przyjmować,
spiesz się najmocniej, by podziękować.
Zanim coś powiesz, pomyśl dwa razy,
abyś przepraszać nie miał sto razy.
Gdy będziesz kiedyś od kogoś większy,
spraw by nie poczuł on, że jest mniejszy.
Gdy ci pokaże ktoś swoje wnętrze,
nie mów żeś widział inne, piękniejsze.
A gdy go zranisz, pozwól mu odejść,
by wrócił wtedy, gdy zechce podejść.”

Mojej Magdzie
Warszawa 12.11.2002.