Jedna z uczestniczek kursu „Jak wygrać miłość i frajdę dnia i nocy” przesłała tekst „No a jeśli się kochamy i niedługo mamy się pobrać?” swojemu przyjacielowi.
Ten podjął z nim polemikę, uzasadniając słuszność odmiennej względem preferowanej przeze mnie postawy.
W odpowiedzi napisałem (do owej czytelniczki) list, który – ufam – może się okazać wartościowy również dla Ciebie.
Witaj!
Niestety, nie mogę sobie pozwolić z racji czasowych na podjęcie polemiki. Argumenty Twojego Przyjaciela są bardzo wysublimowane i w dużej mierze słuszne. To wymagałoby długiej dyskusji i krok po kroku ustalania pewnych elementów.
Napiszę tylko kilka myśli.
Im bliżej ślubu, a para bardziej poważnie siebie traktuje, tym trudniej uzasadnić, że seks przed ślubem nie jest dobrym rozwiązaniem. Zwłaszcza w dyskusji z kimś, kto już rozpoczął współżycie.
Tobie i Twojemu Przyjacielowi polecam dwie książki: „Miłość i odpowiedzialność” Karola Wojtyły oraz „Mężczyzną i niewiastą stworzył ich” Jana Pawła II.
Książki są trudne, zwłaszcza ta druga. Niemożność ich zrozumienia (a z tym problemem styka się niemalże każdy czytelnik) nakazuje pokorę wobec nauki Kościoła w kwestii etyki seksualnej.
Mało kto ośmieliłby się dyskutować z profesorem od matematyki na temat słuszności jakiś skomplikowanych teorii matematycznych. Do tego trzeba wystarczającej wiedzy matematycznej. Problem w tym, że niemalże każdy człowiek uważa się za eksperta z dziedziny etyki czy teologii.
Zapraszam do subskrypcji Newslettera
Otarcie się tylko o te dwie książki – jestem przekonany – rozwiewa nasze wyobrażenia na temat naszych kompetencji w tej materii.
Jestem przekonany, że ktoś, kto dobrze zrozumie „Miłość i odpowiedzialność”, a tym bardziej „Mężczyzną i niewiastą stworzył ich” – zrozumie najważniejsze elementy nauki Kościoła w kwestii etyki seksualnej.
Jeśli jednak nie zrozumie (a o to nietrudno) – ma prosty wybór:
1. zaufać Kościołowi, albo
2. pozostać przy swojej racji, nie wiedząc (bo nie rozumiejąc), że stoją one w sprzeczności z „poważną teorią matematyczną”
Na proste pytania nie zawsze są proste odpowiedzi. Dowód słuszności jakiegoś z pozoru prostego i oczywistego twierdzenia matematycznego może być bardzo skomplikowany i może wymagać znajomości złożonych teorii.
Paradoksalnie jednak w etyce oczekujemy zasad innych: proste pytanie – prosta odpowiedź. Tak, jakby etyka była dziedziną banalną, a każdy z nas od urodzenia ekspertem.
Podam prosty przykład: „Miłość to afirmacja wartości ludzkiej osoby”. Co to jest „osoba”? Czym jest jej „wartość”? Jakie działania będą obiektywną i adekwatną afirmacją tej wartości? Jakie działania i dlaczego będą stały w sprzeczności z tą afirmacją?
Odpowiedzi na każde z tych pytań można by ująć w formie osobnych książek (i takie też książki są). Bez znajomości odpowiedzi na te pytania bardzo łatwo o błędy.
Niemalże każdy akt seksualny podejmowany jest „z miłości”. Również wtedy gdy ludzie się nawzajem zdradzają. Każdy romans to nowa, wielka „miłość”.
I nic się w tej kwestii nie zmieni, dopóki definicja miłości pozostanie w sferze subiektywnych odczuć „kochających”.
Pobież za darmo:
- Pierwszy rozdział mojej książki: Cierpliwości, mój mały!
Seks jest zbyt fajny, by uprawiać go przed ślubem » - e-booka: Ojcostwo – męskość, która zachwyca »
Subiektywne odczuwanie bliskości i tego, że określone działania ludzi zbliżają czy jednoczą, nie musi oznaczać, że działania te są dobre (a więc, że czynią im dobro). Gdyby tak było, trzeba by za dobre uznać również relacje wiążące sadystę z masochistą i każdą inną wypaczoną relację, w której zaangażowane w nią osoby odczuwałyby, że jest im razem dobrze i że to, co robią, ich nawzajem zbliża.
Do oceny takich sytuacji trzeba powołać się na wartości inne niż tylko subiektywne odczucia.
Cierpliwie czekającym na powrót do Kościoła wypada więc życzyć równie wielkiej cierpliwości w zgłębianiu Jego nauki. Powrót wówczas będzie o wiele szybszy i bardziej autentyczny. Wiadomo bowiem, że oddalenie od Kościoła może być bardzo przyjemne, trwanie zaś przy nim bardzo trudne.
Z tego napięcia bardzo łatwo rodzi się to, co Wojtyła w ślad za Maxem Schelerem nazywał „resentymentem” – pomniejszaniem wartości cnoty dlatego, że jest ona trudna.
Pozdrawiam Cię,
Sylwek
Zapraszam do subskrypcji Newslettera
– Sylwester Laskowski