Pragnienie, by przyszła żona była dziewicą, jest często tym większe, a co ciekawe – nadzieja na jego spełnienie tym lichsza, im mniej zasad wstrzemięźliwości w swoim życiu się przestrzega. To dość oczywista zależność, choć jak się zdaje – nie dla wszystkich.

Gdzie chcesz znaleźć, nierozumny młodzieńcze, dziewczynę nietkniętą, skoro tak śmiało stajesz w zawody z kolegami swymi o to, kto ich więcej „zaliczy”?

A jeśliś nawet w tych zawodach wygrał, na podium pierwsze miejsce zajmując i laury próżności i małości ludzkiej zebrałeś, to wiedz, żeś najpewniej przegrany, bo ci może kumpel, który teraz z trybuny twą chwałę nadmuchaną ogląda, przyszłą żonę w ramach konkursu niechcący – panie wybaczą – „przeleciał”!

Ale na tym nie koniec jeszcze! Prócz medali i laurów zwycięstwa w zawodach tych obficie rozdawane są jeszcze inne upominki. Już nie za sukcesy, a za sam udział. Ot, takie pamiątkowe dyplomy czy proporczyki z okazyjnymi napisami: opryszczka, syfilis, chlamydia, rak szyjki macicy, stany zapalne narządów rodnych, rzeżączka, bezpłodność czy AIDS.

Organizatorzy i sponsorzy, a raczej główni udziałowcy w dochodach z imprezy, wyrażają jednocześnie głębokie ubolewanie, że nie można sobie upominku wybrać. Co kto sobie wylosuje, to ma.

Oczywiście nie ma obowiązku ograniczać się tylko do jednego upominku i za szczególną aktywność na pewno będzie się odpowiednio nagrodzonym.

A gdyby już ktoś nie był miłośnikiem tego typu pamiątek i bardzo by się upierał, żeby nic nie brać, to za niesymboliczną opłatą nabyć sobie można prezerwatywkę, która choć nie w pełni zabezpieczy, to przynajmniej zmniejszy ryzyko i doda otuchy, że może jakoś to będzie.

No i jakoś to bywa, choć otuchy na długo nie starcza, gdy lekarze ci mówią, że na twoją chorobę leku jeszcze wciąż nie ma, lub, że z tym można żyć, a bywają większe cierpienia, bo na przykład inni dawno świat opuścili, a jeszcze inni za parę lat za nimi podążą.

Oto są w pełni dojrzałe owoce „bezpiecznego seksu”. Dorodne żniwo rewolucji seksualnej…



 


Pobież za darmo:



 

Komuś na tym zależy

Wśród udziałowców znaleźć można też i takich, którzy w ogromnym poczuciu wewnętrznej uczciwości gotowi są zrezygnować z dochodu płynącego z rozprowadzania prezerwatyw, aby nie zostali przypadkiem posądzeni o to, że za twoje własne pieniądze świat ten pomogli ci opuścić (chyba nie ma już takich, co nie słyszeli o AIDS).

A na chleb i buty na zimę zdążą jeszcze sobie odrobić. W końcu lekkomyślność seksualna młodych ludzi, jeśli nawet jeszcze nie przynosi, to z pewnością w najbliższej przyszłości będzie przynosić niebagatelne zyski, ze względu na które warto teraz trochę zainwestować.

Produkcja środków plemnikobójczych, pigułek antykoncepcyjnych, spiral czy kapturków naszyjkowych wcześniej czy później ruszy całą parą. Z czasem jeszcze bardziej zwiększy się zapotrzebowanie na antybiotyki i inne środki w leczeniu chorób przenoszonych drogą płciową.

A gdy tylko uda się jeszcze w pełni i bez ograniczeń zalegalizować aborcję, to i lekarzom i producentom niezbędnego sprzętu trochę w kieszeń wpadnie.

Bierzcie więc, chłopaki, te cudowne baloniki i jak najczęściej róbcie to, co przecież „wszyscy robią”!

Czym prędzej zapomnijcie też o tym, że „jedynie wstrzemięźliwość płciowa aż do zawarcia małżeństwa, a po ślubie – wzajemna wierność na całe życie zdrowych małżonków, uchronić was może od zarażenia”.

* * *

Czytałem kiedyś, że są choroby, które nie ujawniają się przez… dziesięć lat!
Ech, życie…


Zapraszam do subskrypcji Newslettera


Te choroby to strach na wróble!

Widziałem kiedyś we Wrocławiu billboard: „ABC zapobiegania. Abstynencja, Antykoncepcja, Wierność”, a na dole napis: „AIDS”.

Mam do Ciebie pytanie. Jeśli AIDS we Wrocławiu nie jest problemem, to dlaczego ktoś wydaje grube pieniądze na takie reklamy?
Przypuszczam, że nie znasz ani jednej osoby, która byłaby chora na jakąś chorobę, którą się zaraziła poprzez współżycie. Jaki możesz wyciągnąć stąd wniosek? Takich osób w Twoim środowisku po prostu nie ma. Wszystkie są zdrowe!

No to mam do Ciebie jeszcze jedno pytanie. A gdybyś Ty był chory na taką chorobę – powiedziałbyś o tym swoim znajomym? Przypuszczam, że nie.

Powtórzę swoje pytanie: dlaczego wydaje się pieniądze na takie reklamy, jak ta we Wrocławiu?

Jeśli pójdziesz w góry i wrócisz z katarem, to nie będzie problemu, by o tym powiedzieć znajomym. Przeziębienie może nawet dodać pewnego smaku opowieści o całej wyprawie, jeśli pogoda była niemiłosiernie okrutna.

Ale o „katarze” po małej balandze nie wiadomo gdzie i z kim – nie opowiada się już z takim zapałem… Ludzie, którzy „załapali kiłę”, chodzą do lekarza kanałami, w obawie, by ich nikt nie spotkał i nie zapytał, w czym problem.

Raz jeszcze zapytam: dlaczego wydaje się pieniądze na takie reklamy, jak ta we Wrocławiu?

Odpowiedź jest prosta: bo AIDS jest problemem.

Również we Wrocławiu.

I nie tylko tam…

Ważna rzecz. Ten billboard nie stał w dzielnicy dla bezdomnych czy przed często odwiedzanym domem publicznym. Stał w centrum miasta! To było przesłanie do „zwykłych ludzi”, takich jak ja i ty.

– Sylwester Laskowski



 


Pobież za darmo: