Dzisiaj, kiedy coraz głośniej mówi się o kryzysie męskości, o kryzysie ojcostwa, trzeba na nowo namalować atrakcyjny obraz mężczyzny, który jest ojcem.

Musi to być obraz wymalowany na wielkim bilbordzie, albo wielkim murze, na którym zdaniem poważnych ludzi nie wolno malować.

Jestem przekonany, że zasadnicza linia frontu przebiega w dużej odległości od miejsca, w którym znajduje się młody obserwator, szukający wzorca dla swojej dojrzewającej męskości.

I jestem przekonany, że walka toczy się niezwykle szybko.

W bezpośrednim kontakcie młodego chłopaka z dojrzałym mężczyzną, twarzą w twarz, przy dostatecznej ilości czasu – jestem przekonany – ojcostwo zostanie obronione.

Wzbudzi zachwyt i pociągnie do naśladowania.

Główna walka toczy się jednak gdzie indziej. Walka toczy się o to, by do takiego spotkania w ogóle mogło dojść.

Ojcostwo ma silnego rywala w atrakcyjnej, ulotnej i wiecznie niedostępnej postaci idola, który z zadziwiającą konsekwencją składa obietnicę szczęścia, bez dojrzałości serca i ducha. Który niemalże codziennie rozpoczyna szczęście gdzie indziej i z kim innym. Który jest wiecznie uśmiechnięty i któremu nic nie brakuje. Który za maską nieustannej nowości swego wizerunku skrywa rzeczywisty pozór swego istnienia.

Jeśli gdziekolwiek miałby się on ukrywać, czy to na ekranie telewizora, czy to na kartkach książki czy zaszyty w opowieści tekstu piosenki – to tam jest zasadnicza linia frontu.

Dlatego w tej walce potrzeba odważnego świadectwa ze strony rzeczywistych, realnych mężczyzn, którzy są ojcami.

Potrzeba wręcz heroicznej inicjatywy ze strony dojrzałych ojców. Nie wystarczy, że będą dobrymi ojcami we własnym domu. Muszą się stać propagatorami idei ojcostwa.

Jeśli zależy im na dobrych mężach własnych córek, na dobrych ojcach własnych wnuków – muszą stać się heroicznymi propagatorami idei ojcostwa!

Muszą z trudem walczyć o to, by dostać się na przysłowiowy świecznik (choćby ów świecznik nie dotyczył sfery życia, którą uznają za naprawdę ważną) i zacząć świecić tam blaskiem własnego ojcostwa.

A ci, co na świeczniku już są, świecąc blaskiem swych osiągnięć w różnych, powszechnie podziwianych sferach życia, muszą odkryć przed światem tajemnice swego serca i pokazać, iż podstawowym wymiarem ich szczęścia, ich spełnienia i radości, że podstawowym celem ich życia jest ich własne dojrzałe ojcostwo, męskość, która daje, chroni i kształtuje życie!

Jeśli młodzi mężczyźni śledzą dziś z uporem skąpe ślady swoich idoli, nie mogąc ich nigdy ostatecznie dotknąć, spojrzeć im w oczy i zadać proste pytanie o życie, to ze względu na miłość do tych mężczyzn, ojcowie winni się stać takimi idolami. Na tym polega ów heroizm.

Dzisiaj Ojciec, który ma piątkę dzieci (w tym dwójkę zaadoptowanych), choćby był najmądrzejszym i najlepszym człowiekiem, jeśli nie będzie idolem, wzbudzi – niestety – częściej drwiący uśmiech niż autentyczne zainteresowanie ze strony młodych mężczyzn.

W tym samym czasie dziwnie zachowujący się koleś, który nie potrafi wytrwać z jedną kobietą, kilkoma ekscesami i fajną piosenką pociągnie za sobą rzesze zagubionych chłopaków.

Dlatego ojcowie muszą się stać idolami.

Zachowując wierność swym zasadniczym wartościom, muszą wywalczyć sobie u młodych taką pozycję, która sprawi, że oni zapragną się z nimi spotkać, że będą śledzić pozostawione przez nich ślady. Jeśli tak się stanie – zwycięstwo jest gwarantowane.

Nieuchwytny idol nigdy nie wygra z ojcem w bezpośrednim spotkaniu twarzą w twarz.

Idol nie spojrzy w oczy (przeszkodzą mu jego czarne okulary), nie przytuli (umie przytulać tylko w jeden sposób), nie wysłucha z uwagą (będzie zbyt zajęty opowieściami o własnej wielkości), nie powie zbyt wiele mądrego na temat tego po co i jak warto żyć (nie wie, albo nie chce wiedzieć).

Ostatecznie co najwyżej zdradzi, że tak naprawdę sam potrzebuje i jak dzieciak tęskni za prostym spotkaniem z kochającym ojcem.


Zapraszam do subskrypcji Newslettera!


– Sylwester Laskowski



 


Pobież za darmo: