Zanim spróbuje się na to pytanie odpowiedzieć, wcześniej warto chwilę się zastanowić nad tym, co wyrażać mają nasze gesty. Jaka treść winna być przekazywana poprzez mowę naszego ciała? I czy oby na pewno trzeba się daleko posuwać, by doświadczać radości z bliskości fizycznej swojej ukochanej czy ukochanego?

Z całą pewnością warto nie pomijać etapu dotyku przyjacielskiego w drodze do szczytu o nazwie „seks”. Później byłoby nawet trudno wrócić. Co więcej, w przeciwieństwie do tego „szczytowego”, nie rozmaże on nam ostrości spojrzenia, tak ważnego przy wyborze męża czy żony. A i uda się uniknąć sytuacji, w której należałoby stwierdzić, że zaszło się już tak daleko, że głupio by było się teraz wycofać.

Kto wie, ile zostało zawartych związków małżeńskich właśnie z tego powodu?
Seks bardzo łatwo staje się tematem „numer jeden” w nierozważnym związku. Niestety czasem staje się niemalże jedynym tematem.


Zapraszam do subskrypcji Newslettera


Pomysły młodego skauta

Prześledźmy zatem uważnie propozycje młodego skauta co do sposobów wyrażania miłości i oddania względem wybranki serca:
Propozycje młodego skauta:

  • przytulenia na wszelkie możliwe sposoby, na jakie kształt ciała, poczucie wygody i wewnętrznego spokoju pozwolą;
  • klepanie po ramieniu, kuksańce w brzucho i ciosy bardziej poważne;
  • noszenie na baranach i zapasy w stylu klasycznym;
  • uściski dłoni tradycyjno-oficjalne i specjalne „przybij piątkę”;
  • mówienie Różańca przy użyciu palców dłoni;
  • obcinanie (tudzież piłowanie) paznokci;
  • drapanie po plecach;
  • drapanie po głowie;
  • masowanie szczególnie obolałych części ciała;
  • układanie włosów;
  • całusy siermiężne i soczyste;
  • robienie z pleców oparcia lub z brzucha poduszki;
  • chodzenie „za rękę”, chodzenie „pod rękę”, z ręką obejmującą szyję lub mierzącą szerokość w tali, z ręką na ramieniu czy też ramieniem obejmując;
  • głaskanie po twarzy;
  • wycieranie nosa (pozdrowienia dla zasmarkańców!);
  • zawiązywanie butów…

Może i skaut jeszcze młody, a jego propozycje banalne. Wiem jednak, że taka banalność niesie dużo radości. I bardzo zbliża…

Natura pobudzenia seksualnego

Pomysły skauta, jeśli nawet okazałyby się ciekawe i warte wdrożenia, nie rozwiązują problemu. Ciągle aktualne pozostaje pytanie: „Jak daleko można się posunąć w przedmałżeńskiej czułości?”.

Rzecz ma się moim zdaniem tak:

Z całą pewnością warto mieć na uwadze fakt, że natura pobudzenia seksualnego jest taka, że im dalej zajdziesz, tym trudniej się zatrzymać i nie iść dalej. Co więcej, ochota na powrót jakoś dziwnie szybko ustępuje miejsca chęci „pójścia na całość” i początkowo pozornie „niewinne” gesty zmierzają milowymi krokami w stronę pożądanego współżycia.

Dlatego kluczową kwestią jest odpowiedź na pytanie: „Czy dobrze jest współżyć przed ślubem?”. Jeśli tak – to możesz się posuwać tak daleko, jak chcesz. Jeśli jednak nie… to musisz być – z racji natury pobudzenia seksualnego – ostrożny.

Rozsądniej i bardziej sensownie (choć niekoniecznie milej, zwłaszcza na początku) jest nie rozbudzać wcale. To lepsze niż rozbudzać, a potem… zostawiać samopas lub szukać jakichś rozwiązań alternatywnych (nie czas, by teraz o nich mówić).

Być może to dobry sposób na to, by nabawić się choroby nerwowej: baw się w kotka i myszkę z własną seksualnością.

Dlatego warto nie wchodzić na ścieżkę o nazwie „seks”, dopóki nie będzie się gotowym do pełnego współżycia. Z pewnością uda Ci się wówczas uniknąć wielu niezręcznych sytuacji.

A i łatwiej będzie Wam się wzajemnie cieszyć swoją obecnością, gdy nie będzie trzeba co jakiś czas usypiać tego, co zostało rozbudzone i już chce mieć tak dużo do powiedzenia.

Wiem, że nie jest to sprawa łatwa, chociażby z tego powodu, że nie jest wcale tak prosto ustalić, gdzie się ta ścieżka zaczyna, a szczególnie, gdzie zamienia się ona w trasę szybkiego ruchu, na której konieczne jest już prawo jazdy.

Poza tym wymaga to często świadomej decyzji zmiany kierunku wspólnej podróży, na nie zawsze zgodny z upodobaniami naszego niecierpliwego ciała.



 


Pobież za darmo:



 

Pytanie o konkretne granice

Nieprzekraczalna granica, jaką się w kontakcie fizycznym przed ślubem powinno ustalić, jest w dużej mierze zależna od nas samych. Jest w tym pewna względność – uzależnienie od wrażliwości poszczególnych osób, jak również charakteru i etapu ich zaangażowania. Z całą pewnością osoby zaręczone mogą sobie pozwolić na większą zażyłość niż osoby, które niedawno zaczęły być razem. I dotyczy to bez wyjątku każdej sfery życia. Jest to oczywista kolejność i konieczność rozwoju relacji.

Wielkość oddania i poczynionych deklaracji (w szczególności publicznych) upoważniają i usprawiedliwiają wielkość zaangażowania cielesnego. Ciało winno nadążać za stopniem wzajemnego oddania. Nie powinno ani za bardzo się spóźniać, ani za bardzo wyprzedzać. Zasady moralne (czyli zasady chroniące dobro – twoje i innych) respektują naturę seksualności. Respektują prawa ciała. Służą mu i służą dobru relacji.

Ważne jest, by pamiętać, że zmierza się w stronę małżeństwa, czyli takiego sposobu bycia we dwoje, które upoważnia do pełnej bliskości cielesnej. Dlatego seks przed ślubem nie powinien być tematem tabu. Tematem niedotykalnym. Wręcz przeciwnie!

Dlatego ważne jest, by traktować seks w sposób zdrowy i pozbawiony lęku. By swoje uczucia do bliskiej osoby wyrażać w sposób spontaniczny i naturalny. By nie stłumić w sobie radosnej nadziei spełnienia w przyszłości.

Seks jest dobry! – to podstawowe przesłanie. To dobra nowina – Twoja płciowość jest dobra. Służy dobru. A przynajmniej może i powinna mu służyć.

Twoje ciało jest dobre! I tym ciałem, poprzez Twoją czułość, możesz powiedzieć bardzo dużo.

Ale uwaga: istnieje tu ciągle mocna, choć im bliżej ślubu, tym coraz bardziej subtelna i delikatna granica. Seks nie przestaje być sposobem wyrażania miłości właściwym dla małżonków. I tylko dla nich właściwym.

„Kilka miesięcy temu w Melbourne siostry znalazły na ulicy alkoholika, który przez wiele lat trwał w nałogu, i zabrały go do naszego Domu Miłosierdzia. Sposób, w jaki go dotykały, w jaki troszczyły się o niego, sprawił, że człowiek ten nagle zrozumiał: „Bóg mnie kocha”. (Matka Teresa z Kalkuty)

Niestety, a może na szczęście nie można (choć z pewnością wielu bardzo by chciało) ustalić jednoznacznej granicy oddzielającej to, co wolno i powinno się robić przed ślubem, od tego, czego nie wolno i nie powinno się robić.

Granicy wspólnej dla wszystkich, przebiegającej przez ciało człowieka na przykład dziesięć centymetrów od miejsc intymnych. Niejeden śmiałek bowiem już na pierwszej randce do owej granicy by się pewnie zbliżył, bo wolno! Z drugiej strony takie granice byłyby czymś sztucznym i sugerującym, jakoby ciało człowieka można podzielić na części dobre i złe, których dotykanie jest właściwe i niewłaściwe, ładne i brzydkie. Tak rozumiana granica nie istnieje.

Taka granica powinna przebiegać nie tyle przez ciało człowieka, co przez jego serce. Granica winna być w sercu. Sercu strzeżonym przez prawe sumienie.

Sercu niepozostawionemu bez wsparcia ze strony kogoś dojrzałego, kto spojrzałby na całość sprawy z boku i nieco zobiektywizował subiektywne odczucia zakochanych.

Taka granica zawsze będzie względna – czyli dopasowana do konkretnych ludzi i ich konkretnej sytuacji (również czasu i miejsca).

Przez jedną osobę pewne gesty mogą być przyjmowane spokojnie. Inną na samą myśl o nich ogarniać może płomień namiętności. Nie można tych osób traktować w jednakowy sposób.

Ważna jest tu wzajemna wrażliwość, a także znajomość potrzeb i reakcji na różną formę dotyku, a bliskość fizyczna powinna być przepełniona troską o siebie nawzajem, o owocność i radość z czasu spędzanego razem, jak również o dobro waszych przyszłych małżeństw.


Zapraszam do subskrypcji Newslettera


Ocena oczami osób trzecich

Wielu ludzi mówi, że czułość, jaką mają rodzice dla swych dzieci, jest dobrym punktem odniesienia w kwestii „dotyku przed ślubem” (z klapsem w pupę włącznie ;). Myślę, że jest w tym bardzo dużo mądrości.

Warto też zadawać sobie pytania:

  • Czy chciałbyś, aby tak jak Ty teraz traktujesz swoją dziewczynę (chłopaka), ktoś inny w tym samym czasie traktował Twoją przyszłą żonę (męża)?
  • Czy chciałbyś, aby w przyszłości jakiś młodzian w podobny sposób traktował Twoją córkę?
  • Czy dobrze byś oceniła fakt, że Twoi rodzice przed ślubem robili to, co Wy właśnie robicie?
  • Czy dobrze byś oceniał fakt, że rodzice robili to z kimś innym (z kim myśleli, że wezmą ślub)?

Pewien dystans względem własnych postaw bardzo sprzyja obiektywności oceny.

Oczywiście jest też druga strona. To, co dzieje się pomiędzy zakochanymi, jest dobrze zrozumiałe jedynie dla nich. Choć prawdą jest też, że czasem dla nich przede wszystkim mogą to być rzeczy niezrozumiałe z racji odczuwalnego stanu zakochania i mocniej niż zwykle pobudzonych emocji.

Z pewnością jednak prawdą jest, że osoby trzecie nie znają pełni ich (owych zakochanych) wzajemnych odniesień. Zawsze ocena czyjegoś zaangażowania seksualnego będzie w jakiejś mierze niesłuszna, bo jest to ocena z zewnątrz, ktoś próbuje poddać ocenie wewnętrzny stosunek osób jedynie na podstawie ich zewnętrznego zachowania.

Najprościej mówiąc, osoba trzecia nie rozumie używanego przez zakochanych języka w taki sposób, jak oni go rozumieją. Wynika to z jednej, bardzo prostej rzeczy: owi zakochani są twórcami tego języka, nadają określonym gestom (słowom czy spojrzeniom) własną, często niepowtarzalną interpretację.

Ale jest też trzecia strona: fakty obiektywne, zrozumiałe dla każdego obserwatora (niezależnie od przyjętego punktu obserwacji i znajomości niuansów stosowanego języka). Małżeństwo jest małżeństwem. A to, co nim nie jest – po prostu nie jest.
Jeśli seks jest językiem właściwym jedynie dla małżonków, to nie jest nim dla osób, które małżonkami jeszcze nie są.

Bardzo konkretna granica

Jedna z uczestniczek kursu e-mailowego: „Jak wygrać miłość i frajdę dnia i nocy” podesłała mi cytat z książki Jak postępować ze starymi, czyli krótki kurs brawurowego nastolatka napisanej przez jednego z moich młodzieńczych mistrzów Josha McDowella (współautorem książki jest Bill Jones).

Panowie zaproponowali w niej bardzo konkretną granicę.

Najpierw utworzyli pewną gradację różnych gestów czułości, obrazującą rozwój podniecenia seksualnego i jego zmierzanie w stronę współżycia. Potem nakreślili – przerywaną linią – właśnie ową granicę.

Droga do podniecenia seksualnego i stosunku

1. Wstrzemięźliwość
2. Ograniczone pieszczoty
Trzymanie się za ręce
Obejmowanie się
Okazjonalne pocałunki
—————————– Granica —————————
3. Długie pocałunki
4. Łagodne pieszczoty
Francuskie pocałunki (oraz dalsze etapy pieszczot: uszy, szyja)
Dotykanie zakrytych piersi
Dotykanie odkrytych piersi
5. Zaawansowane pieszczoty
Dotykanie zakrytych narządów płciowych
Dotykanie odkrytych narządów płciowych
Wzajemne podrażnianie narządów płciowych
Stosunek płciowy oralny
6. Stosunek

W komentarzu do tej gradacji Josh i Bill napisali tak:

„Zauważ, że narysowaliśmy przerywaną linię oznaczoną: „Granica”. Chciałeś szczerej odpowiedzi na pytanie: „Jak daleko jest już zbyt daleko?” A więc dobrze, jeśli osobiste zdanie autorów tej książki ma jakieś znaczenie, to właśnie tutaj jest ta granica.

Nie wierzymy, by spotykająca się para, niezależnie od wieku, mogła posunąć się daleko poza ten punkt, nie narażając się na kłopoty.

Jeśli ty i osoba, z którą chodzisz, jesteście naprawdę zdecydowani, by odłożyć współżycie płciowe na czas małżeństwa, to musicie zdać sobie sprawę z tego, że po przekroczeniu tej granicy zaczniecie nawzajem pobudzać swoje pragnienia, które nie mogą zostać spełnione w sposób uczciwy poza małżeństwem. W ten sposób znowu powracamy do waszych przekonań.

Ustalenie swoich zasad i „zakreślenie granicy” pozwoli ci sprostać sytuacji wymagającej poważnego oporu. Powstrzymać cię od popełnienia błędu, którego możesz potem żałować.”

– Sylwester Laskowski



 


Pobież za darmo: